jestem
źdźbłem
spalonej trawy od linii wzroku
przybywa przy miedzy
ogień niknie popychany wiatrem
wokół
czarno
i jaśniej nie będzie jeszcze długo
przy mnie zastygnął nawet promień
i czuję tylko poparzoną krzemionkę
wiem
że kiedyś
zielony sok zatopi moje liście
a czarna skorupa rozpuści się deszczem
od nowa odkryję kolory
spójrz
niebo jest chabrowe
a pomarańczowy jest
ogień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz