i było nam tak nisko
gdy fruwał ten spokój w powietrzu
a w półotwartych oknach
nie widać było zmierzchu
i przyświecała świeca co nie znała celu
głuszyła ją muzyka z porysowanej płyty
stygło wino z cynamonem
ustawały słowa szepty i zachwyty
zapadły się ściany do środka
pokryte kopułą sufitu białego
a my spod gruzów nie wyszliśmy
nie zastanawiając się dlaczego
dzieli nas teraz nie czas
lecz pusząca się przestrzeń i zgliszcze
stojąc po drugiej stronie gruzu
patrzę jak wino staje się niższe
nie ma już okien przez które zmierzch
nie ma świecy co gryzie dymem i firanką
zostały kamienie i płyta
co gra wciąż skrzeczące tango
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz