kora porannego nieba
łuszczy się nad pasmem gór
z daleka od tego jesteśmy
z daleka
wczesny nokturn migał wśród popiołów
ognisko tliło się ledwo
nie próbowałeś rozniecić
nie próbowałeś stłumić ognia
karmazynowa łódź płynąca po brzegi
po lustrze sunie ku nam
żeby opuścić żagle
z poszarpanych okruchów minionej nocy
złożymy choć jedną zapałkę
żeby znów zachwiać konary drzew
dopiero wieczorem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz