rozgrzaną stalówką pióra
wyczekuję nieobecnego choć nadchodzi
wyciągnij dłonie pełne kryształu
i upuść na podłogę
nie tak mocno by pokruszyć
stapia się lód w złoto złoto w jarzębinę
a to opada przeprószona szronem
z twymi dłońmi przychodzi deszcz
z twymi dłońmi przecież
przychodzi nieoczekiwane choć obecne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz